Poniżej załączamy świadectwo brata Józefa Mrózka seniora, inicjatora ruchu braci plymuckich w regionie Śląska Cieszyńskiego działającego w XX w.

Poniżej załączamy świadectwo brata Józefa Mrózka seniora, inicjatora ruchu braci plymuckich w regionie Śląska Cieszyńskiego działającego w XX w.
Konkursy telewizyjne w stylu „śpiewać każdy może bo mam talent” zrobiły swoje. Dziennikarz na ulicy pytał ludzi, jak oceniają w skali od 1 do 10 swoje umiejętności śpiewu i doczekał się zdumiewających odpowiedzi. Większość odpowiadała między 5 a 8, niektórzy 10, a pewien bezkrytyczny, zapatrzony w siebie młody człowiek powiedział „11”. Nie zdawali sobie sprawy, że reporter poprosi następnie o próbkę śpiewu. A potem opublikuje to na Youtube (!) – wstyd na całą dzielnicę i na pół kuli ziemskiej…
Nasza ocena samych siebie rzadko jest ZGODNA z prawdą. Popadając w skrajności, widzimy siebie jako beznadziejnych (czasem liczymy na to, że ktoś temu zaprzeczy), albo myślimy o sobie w samych superlatywach, zapominając o sytuacjach, które ujawniły, że WCALE nie jesteśmy najlepsi.
Joseph Lister, wierzący chirurg, wynalazca antyseptyki (w 2012 roku ogłoszony ojcem współczesnej chirurgii) przekonał się kiedyś, że łatwiej jest zwalczać bakterie wywołujące zakażenie ran operacyjnych, niż przekonać chirurgów do dokładnego mycia rąk. Uważano wtedy, że ręce dżentelmena są ZAWSZE CZYSTE. Dopiero pod mikroskopem było widać zagrożenie, które spowodowało śmierć wielu pacjentów i kobiet rodzących dzieci.
Jednak pytanie w broszurce nie daje spokoju. Czy jesteś dobrym człowiekiem? Wielu ludzi na ulicy chętnie przyjmowało broszurkę, ale nie chciało się wypowiadać co do swojej osoby. Pytanie jest jak najbardziej poważne. Pytanie wymaga zastanowienia. Dlatego dobrze że tu zajrzałeś czy zajrzałaś. Gdyby pytanie brzmiało: Czy masz czystą twarz, większość z nas wiedziałaby, jak na nie odpowiedzieć. Wystarczy zajrzeć do lustra. Jeżeli coś jest nie tak, to trzeba się potem umyć. Ale gdzie znaleźć lustro albo mikroskop, które odpowiedzą na pytanie: Czy jesteś dobrym człowiekiem?
Lustro takie istnieje. Jeżeli masz w domu Biblię (Pismo Święte), to zajrzyj do drugiej z kolei księgi Starego Testamentu (Księga Wyjścia, Exodus, 2 Księga Mojżeszowa). W rozdziale 20 tej księgi Bóg przemawia do narodu izraelskiego, zgromadzonego pod Górą Synaj, i nadaje im wytyczne co do Jego wymagań wobec ludzi. Jego słowa zostały zapisane ponad trzy tysiące lat temu na kamiennych tablicach i przepisane do twojej Biblii. Nazywamy je 10 przykazaniami. Jeżeli nie masz całej Biblii, to poniżej znajdziesz tekst tego rozdziału.
Pomyśl na serio na temat tego, co Bóg tam powiedział. Kiedyś staniesz przed Nim i zostaniesz przez Niego oceniony. Na pytanie, czy jesteś dobrym człowiekiem, nie będziesz odpowiadać sam, ani powoływać się na to, co mówią o tobie inni. Nie będziesz musiał porównywać się do innych (którzy pewnie są gorsi niż ty). Odpowiadać będziesz na temat tego, które z przykazań Boga złamałeś. On zapowiedział: „Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego. A takimi byli niektórzy z was.” (1 List do Koryntian 6,9-11). „A dla wszelakich kłamców: udział w jeziorze gorejącym ogniem i siarką” (Apokalipsa 21,8).
Dlatego nie okłamuj sam siebie! Przyznaj się przed sobą, w jakim świetle widzi cię Bóg. I przyjdź w upamiętaniu i w wierze do Pana Jezusa Chrystusa, który jedynie może umyć cię – przebaczyć ci grzechy, bo zapłacił za nie na krzyżu, i dać ci życie wieczne.
Tekst Dekalogu w Biblii Tysiąclecia | Tekst Dekalogu w Biblii Warszawskiej |
1 Wtedy mówił Bóg wszystkie te słowa: | 1 A Pan mówił wszystkie te słowa i rzekł: |
2 Ja jestem Pan, twój Bóg, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli. | 2 Jam jest Pan, Bóg twój, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej, z domu niewoli. |
3 Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! | 3 Nie będziesz miał innych bogów obok mnie. |
4 Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! | 4 Nie czyń sobie podobizny rzeźbionej czegokolwiek, co jest na niebie w górze, i na ziemi w dole, i tego, co jest w wodzie pod ziemią. |
5 Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. | 5 Nie będziesz się im kłaniał i nie będziesz im służył, gdyż Ja, Pan, Bóg twój, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze winę ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy mnie nienawidzą, |
6 Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań. | 6 A okazuję łaskę do tysiącznego pokolenia tym, którzy mnie miłują i przestrzegają moich przykazań. |
7 Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy, gdyż Pan nie pozostawi bezkarnie tego, który wzywa Jego imienia do czczych rzeczy. | 7 Nie nadużywaj imienia Pana, Boga twojego, gdyż Pan nie zostawi bez kary tego, który nadużywa imienia jego. |
8 Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić. | 8 Pamiętaj o dniu sabatu, aby go święcić. |
9 Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe zajęcia. | 9 Sześć dni będziesz pracował i wykonywał wszelką swoją pracę, |
10 Dzień zaś siódmy jest szabatem ku czci Pana, Boga twego. Nie możesz przeto w dniu tym wykonywać żadnej pracy ani ty sam, ani syn twój, ani twoja córka, ani twój niewolnik, ani twoja niewolnica, ani twoje bydło, ani cudzoziemiec, który mieszka pośród twych bram. | 10 Ale siódmego dnia jest sabat Pana, Boga twego: Nie będziesz wykonywał żadnej pracy ani ty, ani twój syn, ani twoja córka, ani twój sługa, ani twoja służebnica, ani twoje bydło, ani obcy przybysz, który mieszka w twoich bramach. |
11 W sześciu dniach bowiem uczynił Pan niebo, ziemię, morze oraz wszystko, co jest w nich, w siódmym zaś dniu odpoczął. Dlatego pobłogosławił Pan dzień szabatu i uznał go za święty. | 11 Gdyż w sześciu dniach uczynił Pan niebo i ziemię, morze i wszystko, co w nich jest, a siódmego dnia odpoczął. Dlatego Pan pobłogosławił dzień sabatu i poświęcił go. |
12 Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie. | 12 Czcij ojca swego i matkę swoją, aby długo trwały twoje dni w ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie. |
13 Nie będziesz zabijał. | 13 Nie zabijaj. |
14 Nie będziesz cudzołożył. | 14 Nie cudzołóż. |
15 Nie będziesz kradł. | 15 Nie kradnij. |
16 Nie będziesz mówił przeciw bliźniemu twemu kłamstwa jako świadek. | 16 Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu. |
17 Nie będziesz pożądał domu bliźniego twego. Nie będziesz pożądał żony bliźniego twego, ani jego niewolnika, ani jego niewolnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do bliźniego twego. | 17 Nie pożądaj domu bliźniego swego, nie pożądaj żony bliźniego swego ani jego sługi, ani jego służebnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do bliźniego twego. |
Bóg powtórzył słowa Dekalogu po 40 latach; jest to zapisane w 5 rozdziale 5 Księgi Mojżeszowej, Księgi Powtórzonego Prawa, Deuteronomium. Bóg nie zrezygnował z tych wymagań, jakie ma wobec człowieka – wobec ciebie także.
W niektórych miastach na Śląsku pojawili się ludzie, którzy rozdają na ulicach miliony dolarów. W jednym banknocie!
Co zrobić, jeśli otrzymałeś taki banknot? Jeśli przeczytałeś tekst na drugiej stronie banknotu, wiesz, że możesz zajrzeć na tą witrynę.
Możesz przeczytać albo posłuchać:
Pytanie za milion: Czy pójdziesz po śmierci do nieba?
Oto szybki sprawdzian. Uczciwie zadaj sam sobie pytania:
1. Czy kiedykolwiek skłamałeś? Jak nazywamy kogoś, kto kłamie?
2. Czy ukradłeś coś? Nieważne, jak mała była wartość skradzionej, czy „pożyczonej” i nigdy nie oddanej rzeczy. Tylko uważaj – nie okłamuj sam siebie. Popatrz na pytanie 1. Jak nazywamy kogoś, kto kradnie?
3. Czy wzywałeś niepotrzebnie imienia Pana Boga? Wydaje nam się to takie „niewinne” lub mało ważne, a może nawet, że jest oznaką pobożności. Bóg uważa to za bluźnierstwo i powiedział, że nie zostawi bez kary tego, kto tak robi. Czy nie robisz tak w momentach złości czy zaskoczenia jakimś wydarzeniem?
4. Jezus powiedział: „Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa.” Czy patrzyłeś pożądliwie? Jak sądzisz, czy Bóg wie, co oglądasz w telewizji albo w internecie?
5. Jak myślisz, czy Bóg cię uzna winnym w dzień Sądu?
Jeśli dopuszczałeś się tych rzeczy, o których Bóg powiedział przecież w Dziesięciu Przykazaniach, to Bóg uważa Cię za kłamcę, złodzieja, bluźniercę i cudzołożnika w sercu. Biblia ostrzega, że jeśli jesteś winny, znajdziesz się w piekle.
Jednak Bóg, o którym Biblia mówi, że jest „bogaty w miłosierdzie,” posłał Swojego Syna, żeby cierpiał i umarł na krzyżu za winnych grzeszników. My złamaliśmy Boże prawo, ale Jezus zapłacił naszą karę. Oznacza to, że Bóg może zupełnie legalnie oddalić naszą sprawę. On może unieważnić naszą karę śmierci: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.”
Jezus zmartwychwstał i pokonał śmierć. Proszę, upamiętaj się dzisiaj (nawróć się – odwróć od grzechu), a Bóg da ci życie wieczne. Da je tobie i wszystkim, którzy zaufali Jezusowi. Następnie czytaj codziennie Biblię (Pismo Święte) i postępuj według Jej nauki.
PO CO KOMU SPADOCHRON!
Przygotuj sobie godzinkę wolnego czasu. Będziesz go potrzebował. Za chwilę przeczytasz i poznasz najpilniej strzeżony sekret piekła…
(Hell’s Best Kept Secret) – Ray Comfort
Pod koniec lat siedemdziesiątych Bóg łaskawie otwarł mi drogę do usługi objazdowej. Gdy zacząłem podróżować, okazało się, że mam dostęp do rejestrów wzrostu kościoła i odkryłem z przerażeniem, że ok. 80-90% ludzi, którzy podjęli decyzję przyjęcia Chrystusa, odstępuje od wiary. To znaczy, że współczesna ewangelizacja i jej metody produkują 80 do 90 „odstępców” (backsliders) na każde 100 decyzji „dla Chrystusa”.
Urealnię to trochę. W 1991 roku, pierwszym roku „Dekady Żniwa” (ewangelizacyjny projekt podjęty przez zielonoświątkowe Zbory Boże w wielu krajach świata – przyp. tłum.) wielka denominacja w USA zdołała osiągnąć 294 tysiące decyzji dla Chrystusa. W ciągu jednego roku ta wielka denominacja 11500 zborów była w stanie osiągnąć 294 tysiące decyzji dla Chrystusa. Niestety, udało się odnaleźć zaledwie 14 tysięcy ludzi w społecznościach, co oznacza, że nie mogli się doliczyć 280 tysięcy decyzji – i to jest norma, współczesne wyniki ewangeliczne, coś, co odkryłem pod koniec lat siedemdziesiątych; naprawdę mnie to przejęło. Zacząłem intensywnie, celowo studiować List do Rzymian, a szczególnie zwiastowanie Ewangelii przez takich ludzi jak Spurgeon, Wesley, Moody, Finney, Whitfield, Luter, i innych, których Bóg użył w minionych epokach, i odkryłem, że używali zasady, która jest prawie całkowicie lekceważona przez współczesne metody ewangeliczne. Zacząłem nauczać tej zasady; w końcu poproszono mnie, abym założył siedzibę dla naszej służby w południowej Kalifornii, w Bellflower, po to, aby to nauczanie przybliżać kościołom w USA. Przez pierwsze trzy lata było dość cicho, aż zadzwonił do mnie Bill Gothard, który obejrzał moje nauczanie na wideo. Kazał mi przylecieć do San Jose, gdzie przemawiałem do tysiąca pastorów. Następnie w 1992 roku wyświetlił to wideo dla 30 tysięcy pastorów. Tego samego roku David Wilkerson zadzwonił do mnie z Nowego Jorku. Zadzwonił ze swojego samochodu (słuchał mojego kazania w czasie jazdy i zadzwonił ze swojego radiotelefonu). Ściągnął mnie natychmiast 3000 mil z Los Angeles do Nowego Jorku, żebym się podzielił jednogodzinnym wykładem z jego zborem; uznał, że jest to takie ważne. Niedawno usłyszałem o pastorze, który przesłuchał to nagranie 250 razy. Będę szczęśliwy, jeśli przeczytasz lub posłuchasz tego wykładu „Najpilniej Strzeżony Sekret Piekła” chociaż raz.
W Psalmie 19,8 Biblia mówi: „Zakon Pański jest doskonały, nawracający duszę” (Biblia Gdańska). O czym Biblia mówi, że jest doskonałe i naprawdę nawraca duszę? Dlaczego Pismo tak wyraźnie mówi: „Zakon Pański jest doskonały, nawracający duszę”? Aby zilustrować funkcję Bożego zakonu, spójrzmy przez moment na prawo cywilne. Wyobraź sobie, że powiedziałem ci: „Mam dla ciebie dobrą nowinę: ktoś właśnie zapłacił za ciebie grzywnę 50 tysięcy złotych za przekroczenie prędkości.” Prawdopodobnie odpowiedziałbyś: „O czym ty mówisz? Nie dostałem takiej grzywny!: Moja dobra nowina nie wydała ci się wcale dobrą nowiną – wydawała się głupotą! Poza tym – to było obraźliwe, bo próbowałem ci wmówić, że złamałeś prawo, a ty jesteś pewien, że tego nie zrobiłeś. Jednak miałoby to sens, gdybym przedstawił to tak: „Słuchaj, jadąc tu na spotkanie, zostałeś złapany przez foto-radar. Jechałeś 100 km/godz. w terenie, gdzie odbywał się właśnie zlot niewidomych dzieci. Było dziesięć wielkich znaków, ograniczających prędkość do 30 km/godz. ale ty przejechałeś tamtędy setką. To, co zrobiłeś, było bardzo niebezpieczne; dostałeś grzywnę 50 tysięcy złotych. Sąd właśnie miał się tobą zająć, ale ktoś, kogo nawet nie znasz, wtrącił się i zapłacił grzywnę za ciebie. Masz szczęście!”
Widzisz teraz, że jeślibym najpierw powiedział, co zrobiłeś złego, dobra nowina nabrałaby sensu. Jeśli nie wyjaśnię ci wyraźnie, że złamałeś prawo, to dobra nowina wydaje się głupotą, na dodatek jest obraźliwa. Dopiero gdy zrozumiesz, że złamałeś prawo, wtedy dobra nowina staje się naprawdę dobra.
Podobnie, jeśli podejdę do nie skruszonego grzesznika i powiem: „Jezus Chrystus zmarł na krzyżu za twoje grzechy”, będzie to dla niego głupstwem i obrazą. Głupstwem dlatego, że nie ma to sensu. Biblia mówi, że „mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną” (1 Koryntian 1,18). Obrazą dlatego, że sugeruję, że jest on grzesznikiem, a on tak wcale nie uważa. Z jego strony, wielu ludzi jest gorszych niż on. Jednak jeśli poświęcę czas, aby pójść śladami Jezusa, nabierze to więcej sensu. Jeśli wykorzystam czas, aby otworzyć Boże prawo, dziesięć przykazań, i pokażę grzesznikowi, co konkretnie zrobił złego, że obraził Boga łamiąc jego prawo, kiedy już zostanie „uznany przez zakon za przestępcę” (Jakuba 2,9), to dobra nowina, że grzywna została zapłacona, nie będzie już głupstwem, lecz stanie się „mocą Bożą ku zbawieniu” (Rzymian 1,16).
Teraz, mając w pamięci tych kilka wstępnych myśli, przyjrzyjmy się Rzymian 3,19. Spójrzmy na niektóre funkcje Bożego prawa wobec ludzkości. Rzymian 3,19: „A wiemy, że cokolwiek zakon mówi, mówi do tych, którzy są pod wpływem zakonu, aby wszelkie usta były zamknięte i aby świat cały podlegał sądowi Bożemu.” Zatem jedną z funkcji Bożego prawa jest zamknięcie ust, powstrzymanie grzeszników przed samo-usprawiedliwianiem i twierdzeniem: „Jest wiele ludzi, którzy są gorsi ode mnie. Nie jestem złym człowiekiem. Naprawdę.” Nie, Boże prawo zamyka usta samo-usprawiedliwienia i stawia wszystkich ludzi, nie tylko Żydów, ale cały świat, jako winnych wobec Boga.
Rzymian 3,20: „Dlatego z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony przed nim żaden człowiek, gdyż przez zakon jest poznanie grzechu.” Boże prawo mówi nam, czym jest grzech. 1 Jana 3,4 stwierdza, że „grzech jest przestępstwem zakonu”. Rzymian 7,7: „7 Cóż więc powiemy? Że zakon to grzech? Przenigdy! Przecież nie poznałbym grzechu, gdyby nie zakon!”. Paweł mówi, że nie wiedział, czym jest grzech, dopóki zakon mu tego nie powiedział. W Galacjan 3,24 „zakon był naszym przewodnikiem do Chrystusa, abyśmy z wiary zostali usprawiedliwieni”. Boże prawo działa jako nauczyciel, pedagog, który przyprowadza nas do Chrystusa, abyśmy zostali usprawiedliwieni przez wiarę w Jego krew. Prawo nam nie pomaga lecz czyni nas bezradnymi. Nie usprawiedliwia nas; stawia nas jako winnych przed sądem świętego Boga.
Tragedia współczesnej ewangelizacji polega na tym, że pod koniec XX wieku, kiedy przestano korzystać ze zdolności prawa do nawrócenia duszy, do przyprowadzania grzeszników do Chrystusa, trzeba było znaleźć inny powód, żeby grzesznicy zareagowali na ewangelię. Narzędziem współczesnej ewangelizacji, wybranym do zainteresowania grzeszników, stała się „poprawa życia”. Ewangelię zdegenerowano do hasła „Jezus Chrystus da ci pokój, radość, miłość, spełnienie i trwałe szczęście”. Posłuchajmy anegdoty, ilustrującej niebiblijną naturę tego popularnego nauczania. Posłuchajmy uważnie, bo istota tego, o czym mówię, zależy od tej szczególnej ilustracji.
Dwóch ludzi siedzi w samolocie. Pierwszy z nich otrzymał spadochron i usłyszał, żeby go założyć, bo to może usprawnić jego lot. Z początku trochę niedowierza, bo nie rozumie, jak zapięcie spadochronu w samolocie może poprawić warunki jego lotu. Po pewnym czasie postanawia spróbować i sprawdzić, czy tak jest rzeczywiście. Po założeniu zauważa, że spadochron ciąży mu na barkach i na dodatek niewygodnie się mu siedzi. Pociesza się jednak tym, że przecież usłyszał, że spadochron ma mu poprawić lot. Decyduje się więc spróbować przez jakiś czas. Po pewnym czasie zauważa, że inni pasażerowie śmieją się z niego, bo siedzi w samolocie w zapiętym spadochronie. Zaczyna odczuwać upokorzenie. Gdy wytykają go palcami i śmieją się nadal, nie wytrzymuje dłużej, kuli się na fotelu, odpina spadochron i rzuca go na podłogę. Jego serce napełniają rozczarowanie i gorycz, bo wyraźnie widać, że go okłamano.
Drugi człowiek dostał spadochron, ale posłuchaj, co mu powiedziano. Usłyszał, że ma go założyć, bo w pewnej chwili będzie musiał wyskoczyć z samolotu na wysokości ośmiu kilometrów. Z wdzięcznością zakłada spadochron; nie zwraca uwagi na jego ciężar na barkach, ani na to że trudno mu się siedzi. Jego umysł jest przejęty myślą, co by mu się stało, gdyby wyskoczył bez tego spadochronu.
Przeanalizujmy motywację i skutki przeżycia obu pasażerów. Motywacją pierwszego człowieka do założenia spadochronu było wyłącznie poprawienie jego lotu. Skutkiem tego przeżycia został upokorzony przez innych pasażerów; przeżył rozczarowanie i rozgoryczenie wobec tych, którzy dali mu spadochron. Jeśli chodzi o niego, wiele czasu upłynie, zanim komuś uda się go przekonać do czegoś podobnego. Drugi człowiek założył spadochron aby nie zginąć podczas oczekującego go skoku, a świadomość, czym by się to dla niego skończyło bez spadochronu, wlała radość i pokój głęboko w jego serce, bo wiedział, że jest uratowany od pewnej śmierci. Ta wiedza dała mu odporność na szyderstwa innych pasażerów. Odczuwa głęboką wdzięczność wobec tych, którzy mu dali spadochron.
Teraz posłuchajmy, co mówi współczesna ewangelia. Mówi ona: „Załóż Pana Jezusa Chrystusa. Da ci miłość, radość, pokój, spełnienie i ciągłe szczęście”. Innymi słowy „Jezus poprawi twój lot”. Grzesznik reaguje i na próbę zakłada Zbawiciela, żeby sprawdzić, czy to wszystko prawda. A co otrzymuje? Obiecane pokusy, uciski i prześladowania. Inni pasażerowie się wyśmiewają. Co więc robi? Zdejmuje z siebie Pana Jezusa Chrystusa, gorszy się ze względu na Słowo (Marka 4,17), jest rozczarowany i nawet rozgoryczony, i ma zupełną rację. Obiecano mu pokój, radość, miłość, spełnienie i ciągłe szczęście, a wszystko co dostał to próby i upokorzenia. Jest rozgoryczony tymi, którzy przekazali mu tak zwaną „dobrą nowinę”. Jego końcowy stan jest gorszy niż pierwotny: jeszcze jeden zaszczepiony i rozgoryczony odstępca.
Święci! Zamiast głosić, że Jezus poprawi lot, powinniśmy ostrzegać pasażerów, że będą musieli wyskoczyć z samolotu; że „postanowione jest ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (Hebrajczyków 9,27). Gdy grzesznik zrozumie przerażające skutki łamania Bożego prawa, wtedy przybiegnie do Zbawiciela, tylko po to, żeby uciec przed nadciągającym gniewem. A jeśli jesteśmy szczerymi i wiernymi świadkami, to właśnie to będziemy zwiastować: że nadchodzi czas gniewu, że Bóg „wzywa wszędzie wszystkich ludzi, aby się upamiętali” (Dzieje Apostolskie 17,30). Dlaczego? „Gdyż wyznaczył dzień, w którym będzie sądził świat sprawiedliwie” (wiersz 31). Widzicie, to nie jest problem szczęścia, ale sprawiedliwości. Nie ma znaczenia, jak szczęśliwy jest grzesznik, jak bardzo raduje się „przemijającą rozkoszą grzechu” (Hebrajczyków 11,25). Bez sprawiedliwości Chrystusa, zginie w piekle w dzień gniewu. „Bogactwo nic nie pomoże w dniu gniewu; lecz sprawiedliwość ratuje od śmierci” (Przypowieści Salomona 11,4). Pokój i radość to uzasadnione owoce zbawienia, lecz nieuzasadnione jest używanie ich jako przynęty do zbawienia. Jeśli tak postępujemy, to grzesznicy zareagują z niewłaściwych motywów, bez upamiętania.
Czy pamiętacie, dlaczego drugi pasażer miał radość i pokój w sercu? Wiedział, że spadochron uratuje go od pewnej śmierci. Jako wierzący, mam, tak jak Paweł powiedział, „radość i pokój w wierze” (Rzymian 15,13), bo wiem, że sprawiedliwość Chrystusa uratuje mnie przed nadchodzącym gniewem.
Teraz, mając to wszystko w pamięci, przyjrzyjmy się bliżej pewnemu incydentowi na pokładzie samolotu. Mamy zupełnie nową stewardessę. Niesie ona tacę gorącej kawy. To jej pierwszy dzień w pracy; chce wywrzeć wrażenie na pasażerach i udaje jej się! Idąc wzdłuż przejścia, potyka się o czyjąś stopę i chlapie gorącą, świeżo zaparzoną kawą na kolano naszego drugiego pasażera. Jaka jest jego reakcja, gdy gorący płyn oblewa jego wrażliwe ciało? Czy krzyknie: „Aaaj, to boli”? O, tak. Czuje ból. Ale czy potem zrywa z pleców spadochron, rzuca go na podłogę i woła: „Głupi spadochron!”? Nie! Dlaczego miałby to robić? Nie założył spadochronu z myślą o poprawie lotu. Założył go, by ratował go podczas zbliżającego się skoku. Jeśli już, to wypadek z gorącą kawą zachęci go do jeszcze silniejszego przylgnięcia do spadochronu i nawet do wyczekiwania na skok.
Jeśli ty i ja założyliśmy Pana Jezusa Chrystusa z właściwą motywacją, żeby uciec przed nadchodzącym gniewem, to gdy nadejdą uciski, gdy w czasie lotu zacznie trząść, nie będziemy gniewać się na Boga; nie utracimy naszej radości i pokoju. Bo niby dlaczego? Nie przyszliśmy do Jezusa po szczęśliwe życie: przyszliśmy, żeby uciec przed nadchodzącym gniewem. W rzeczywistości uciski przybliżają prawdziwego wierzącego do Zbawiciela. Niestety, mamy całe tłumy wyznawców chrześcijaństwa, którzy tracą swą radość i pokój, gdy lot staje się burzliwy. Dlaczego? Są oni produktem Ewangelii skoncentrowanej na człowieku. Przyszli bez upamiętania, bez którego człowiek nie może być zbawiony.
Niedawno byłem w ramach swojej służby w Australii; jest to taka mała wyspa niedaleko Nowej Zelandii. Zwiastowałem o grzechu, prawie, sprawiedliwości, świętości, sądzie, upamiętaniu i piekle, i nie byłem zbytnio przytłoczony ilością ludzi, którzy chcieliby „oddać swoje serce Jezusowi”. W rzeczywistości, atmosfera była raczej napięta. Po zgromadzeniu powiedzieli mi: „Pewien młody człowiek chce oddać swoje życie Chrystusowi”. Poszedłem do tyłu i zobaczyłem nastolatka, który nie mógł wypowiedzieć „modlitwy grzesznika” bo tak strasznie płakał. Było to dla mnie tak odświeżające, bo przez wiele lat cierpiałem na „ewangeliczną frustrację”. Tak bardzo chciałem, żeby grzesznicy reagowali na Ewangelię, że mimowolnie głosiłem poselstwo skoncentrowane na człowieku. Istota tego poselstwa polegała na tym, że „nigdy nie znajdziesz prawdziwego pokoju bez Jezusa Chrystusa; masz w swoim sercu dziurę o kształcie Boga i tylko Bóg może ją wypełnić”. Zwiastowałem Chrystusa ukrzyżowanego, zwiastowałem upamiętanie. Grzesznik powinien na to zareagować. Otwarłem oko i powiedziałem sobie: „No nie. Ten chłopak chce oddać swoje serce Jezusowi, ale istnieje 80% szans, że potem będzie odstępcą. Mam dość tworzenia odstępców. Muszę być pewien, że ten chłopak jest naprawdę szczery.” Podszedłem do biedaka w gestapowskim nastawieniu. Zbliżyłem się i zapytałem „CZEGO sobie ŻYCZYSZ?”. Odpowiedział: „Chcę zostać chrześcijaninem”. Zapytałem: „Czy naprawdę ci o to chodzi?”. Odparł, że tak. „Ale czy naprawdę CI O TO CHODZI!?” Odpowiedział: „Tak, tak sądzę.” „Dobrze. Pomodlę się z tobą, ale mam nadzieję, że chodzi ci o to z całego serca”. Odparł: „Tak, oczywiście.” „To powtarzaj za mną SZCZERZE tą modlitwę i naprawdę pragnij tego szczerze z całego serca; i to NAPRAWDĘ pragnij tego szczerze z całego serca, i sprawdź, czy naprawdę szczerze tego pragniesz. ‘O, Boże, jestem grzesznikiem’ ”. Powtórzył za mną „O,… o Boże… jestem grzesznikiem”. I wtedy pomyślałem: „Dlaczego nie ma w nim żadnej oznaki prawdziwej skruchy? Nie ma żadnego zewnętrznego dowodu, że ten chłopak w sercu żałuje z powodu swoich grzechów.” Gdybym potrafił zobaczyć jego motywację, dostrzegłbym, że był w 100% szczery. Naprawdę chciał podjąć tą decyzję z całego swojego serca. Naprawdę chciał wypróbować to całe przyjęcie Jezusa i sprawdzić, czy to mu przyniesie frajdę. Próbował już seksu, narkotyków, materializmu, alkoholu. „Czemu by nie spróbować na odmianę tego chrześcijaństwa i zobaczyć, czy jest takie dobre, jak ci wszyscy chrześcijanie mówią: pokój, radość, miłość, spełnienie, trwałe szczęście”. Nie uciekał przed nadchodzącym gniewem, bo nie powiedziałem mu o tym, że nadchodzi gniew. Rażąco pominąłem to w moim kazaniu. Nie był złamany skruchą, bo biedak nie wiedział czym jest grzech. Pamiętacie Rzymian 7,7? Paweł powiedział: „Przecież nie poznałbym grzechu, gdyby nie zakon”. Jak może się człowiek upamiętać, jeśli nie wie, co to jest grzech? Każde tak zwane „upamiętanie” byłoby tylko czymś co nazywam „upamiętaniem poziomym”. Dochodziło do niego, że okłamał ludzi, okradał ludzi. Ale gdy Dawid zgrzeszył z Batszebą i złamał wszystkie dziesięć przykazań (gdy pożądał żony swego bliźniego, żył w kłamstwie, skradł żonę swemu bliźniemu, popełnił cudzołóstwo, popełnił morderstwo, zbezcześcił swoich rodziców i przyniósł hańbę Bogu), nie powiedział: „Zgrzeszyłem przeciwko ludziom”. Nie. Powiedział: „Przeciwko tobie samemu zgrzeszyłem i uczyniłem to, co złe w oczach twoich” (Psalm 51,6). Gdy Józef przeżywał seksualną pokusę, powiedział: „Jakże miałbym więc popełnić tak wielką niegodziwość i zgrzeszyć przeciwko Bogu?” (1 Mojżeszowa 39,9). Syn marnotrawny powiedział: „zgrzeszyłem przeciwko niebu” (Łukasza 15,21). Paweł głosił „upamiętanie się przed Bogiem” (Dzieje Apostolskie 20,21). Biblia nam mówi: „smutek, który jest według Boga, sprawia upamiętanie” (2 Koryntian 7,10). Jeśli człowiek nie rozumie, że jego grzech jest przede wszystkim pionowy, będzie przeżywał powierzchowne, eksperymentalne, poziome upamiętanie, i odpadnie, gdy nadejdą uciski, pokusy i prześladowania.
A. B. Earle powiedział: „Odkryłem z wieloletniego doświadczenia, że najsurowsze groźby prawa Bożego mają największe znaczenie w przyprowadzaniu ludzi do Chrystusa. Muszą zobaczyć, że są zgubieni, zanim zaczną wołać o miłosierdzie; nie uciekną przed niebezpieczeństwem, dopóki go nie zobaczą.” Teraz chciałbym zrobić coś niespotykanego. Nie będę was zawstydzać, obiecuję. Chciałbym jednak zapytać, jak wielu z was myślało o czymś innym, gdy czytałem ten cytat A. B. Earla? Muszę się wam do czegoś przyznać. Sam myślałem o czymś innym, gdy czytałem cytat A. B. Earla; myślałem: „Nikt mnie nie słucha, myślą o czymś innym”. Aby podkreślić ważną sprawę, chcę, żebyście byli naprawdę szczerzy. Jeśli myślałeś o czymś innym i nie masz pojęcia, co powiedział A. B. Earle, czy mógłbyś podnieść teraz rękę wysoko, wysoko… wyżej. Zazwyczaj to jest połowa, albo dwie trzecie sali – i mamy też tyle dzisiaj. Spróbujmy jeszcze raz. Niech Bóg ci błogosławi, pastorze, za twoją uczciwość.
A. B. Earle był sławnym ewangelistą z XIX wieku, za którym stoi 150 tysięcy nawróconych, żeby poprzeć jego stwierdzenie. Szatan bardzo nie chce, żeby to do ciebie dotarło, dlatego słuchaj bardzo uważnie.
A. B. Earle powiedział: „Odkryłem z wieloletniego doświadczenia [to realny sprawdzian], że najsurowsze groźby prawa Bożego mają największe znaczenie w przyprowadzaniu ludzi do Chrystusa. Muszą zobaczyć, że są zgubieni, zanim zaczną wołać o miłosierdzie; nie uciekną przed niebezpieczeństwem, dopóki go nie zobaczą.”
Zobacz: jeśli próbujesz i ratujesz człowieka przed zatonięciem, a on nie wierzy, że się topi, nie będzie ci zbytnio wdzięczny. Widzisz go jak pływa w jeziorze; myślisz: „On chyba tonie. Tak, na pewno.” Skaczesz do wody, ciągniesz go na brzeg, nie mówiąc mu nic. Nie będzie z ciebie zadowolony. Nie będzie chciał być wyratowanym, dopóki nie zobaczy, że jest w niebezpieczeństwie. Nie uciekną przed niebezpieczeństwem, dopóki go nie zobaczą.
Gdybyś przyszedł do mnie i powiedział: „Hej, Ray”. Ja na to: „Tak?” Mówisz mi wtedy: „To jest lekarstwo na chorobę Groanintza; sprzedałem dom, żeby zdobyć pieniądze na to lekarstwo. Daję ci je w darze.” Prawdopodobnie zareagowałbym tak: „Co? Lekarstwo na chorobę Groanintza? Sprzedałeś dom, żeby zdobyć na nie pieniądze? Dajesz mi to w darze? No dobra, dziękuję bardzo. Cześć. … Ten facet chyba zwariował.” Prawdopodobnie tak by wyglądała moja reakcja, gdybyś sprzedał dom, żeby mi kupić lekarstwo na chorobę, o jakiej nie słyszałem, a skoro dajesz mi je za darmo, pomyślałbym, że jesteś co najmniej dziwny.
Gdybyś jednak przyszedł do mnie i powiedział: „Ray, masz chorobę Groanintza. Widzę wyraźne objawy na twojej skórze. Umrzesz za dwa tygodnie.” Nabieram przekonania, że mam tą chorobę (objawy są wyraźne) i mówię: „Co ja teraz zrobię?” A wtedy ty mówisz: „Nie martw się. To jest lekarstwo na chorobę Groanintza. Sprzedałem dom, żeby zdobyć pieniądze na to lekarstwo. Daję ci je w darze.” Nie będę teraz lekceważyć twojej ofiarności; zacznę ją doceniać i zacznę się leczyć. Dlaczego? Bo zobaczyłem chorobę, żebym mógł docenić lekarstwo.
Niestety, to co się stało w Ameryce i w zachodnim świecie to fakt, że zwiastowaliśmy lekarstwo bez wcześniejszego przekonania o chorobie. Zwiastowaliśmy ewangelię łaski bez wcześniejszego przekonania ludzi o prawie, o tym że są jego przestępcami; na skutek tego prawie każdy człowiek, któremu próbowałem świadczyć w południowej Kalifornii czy w stanach Pasa Biblijnego, narodził się na nowo już sześć czy siedem razy. Mówisz mu: „Musisz oddać swoje życie Jezusowi Chrystusowi.” „Tak, zrobiłem to gdy miałem siedem, jedenaście, siedemnaście, dwadzieścia trzy, dwadzieścia pięć, dwadzieścia osiem, trzydzieści dwa lata…” Wiesz, że człowiek nie jest chrześcijaninem. Żyje w rozwiązłości, jest bluźniercą, ale uważa, że jest zbawiony, bo „narodził się na nowo”. Co się dzieje? Używa łaski naszego Boga dla dogadzania swojemu ciału. Nie docenia ofiary. Dla niego to nic wielkiego zdeptać krew Chrystusa (Hebrajczyków 10,29). Dlaczego? Nigdy nie przekonał się o chorobie, żeby móc docenić lekarstwo.
Biblijna ewangelizacja to zawsze, bez wyjątku, prawo dla wyniosłych i łaska dla pokornych. Nie znajdziemy Jezusa przekazującego ewangelię, dobrą nowinę, krzyż, łaskę naszego Boga ludziom wyniosłym, aroganckim, uważającym się za sprawiedliwych. Nie, nie. Za pomocą prawa łamie on zatwardziałe serce, a z pomocą ewangelii leczy złamane. Dlaczego? Bo zawsze czynił to, co podobało się Ojcu. „Bóg się pysznym przeciwstawia, a pokornym łaskę daje” (Jakuba 4,6; 1 Piotra 5,5). „Każdy pyszałek jest ohydą dla Pana” (Przypowieści Salomona 16,5).
Jezus powiedział nam, dla kogo jest ewangelia. Powiedział: „Duch Pański nade mną, przeto namaścił mnie, abym zwiastował ubogim dobrą nowinę, posłał mnie, abym ogłosił jeńcom wyzwolenie, a ślepym przejrzenie” (Łukasza 4,18). Są to wypowiedzi duchowe. Ubodzy w duchu (Mateusza 5,3). Serce skruszone jest u tego, kto się upamięta (Izajasza 57,15). Jeńcy to ci, których szatan zmusza do pełnienia swojej woli (2 Tymoteusza 2,26) a ślepi, to ci, których bóg tego świata zaślepił, aby nie zaświeciło im światło ewangelii (2 Korytnian 4,4). Tylko chorzy potrzebują lekarza (Marka 2,17) i tylko ci, którzy są przekonani o swojej chorobie, docenią lekarstwo.
Przyjrzymy się teraz krótko przykładom użycia prawa wobec wyniosłych i łaski wobec pokornych. Łukasza 10,25… Łukasza 10,25. Gdy podaję wam odnośnik z kazalnicy, podaję wam dwukrotnie, bo wiem że na sali są mężczyźni, a mężczyznom trzeba wszystko powtarzać dwa razy. Mężczyznom trzeba wszystko powtarzać dwa razy. Mogę to poprzeć Biblią. Gdy Bóg przemawia do mężczyzn w Biblii, to używa ich imion dwukrotnie: „Abrahamie, Abrahamie… Saulu, Saulu… Mojżeszu! Mojżeszu!… Samuelu, Samuelu…” Bo mężczyznom trzeba wszystko powtarzać dwa razy. Kobietom raz. Nie pamiętam, ile razy siedziałem w ławce, gdy kaznodzieja powiedział: „Łukasza 10,25”. Odwracam się do żony i pytam: „Co on powiedział?” Ona mówi: „Łukasza 10,25”. Wtedy ja: „Bardzo dziękuję, kochanie”. POMOC! To dlatego Bóg stworzył kobiety, bo mężczyźni sami nie daliby sobie rady. Polega to na tym: mężczyźni gubią rzeczy, kobiety znajdują. „Gdzie są kluczyki, kochanie?” „Wiszą ci przed nosem, mój drogi”. Nie wiem, ile razy otwieram kredens (ZGRZZZZZT) i wołam: „Tutaj nie ma miodu, kochana!” a ona „Tutaj jest, mój drogi”. Gdzie byliby mężczyźni bez kobiet? Mhm? Ciągle w Ogrodzie Eden. To Ewa znalazła drzewo. Adam nie kojarzył, co się dzieje. W rzeczywistości, jak przyjrzymy się stworzeniu kobiety, to Biblia mówi, że Bóg zesłał głęboki sen na człowieka. Pismo nigdzie nie podaje, że on się z niego wybudził.
W Łukasza 10,25 widzimy pewnego uczonego w prawie, jak powstał i wystawiał na próbę Jezusa. Nie był to adwokat, tylko zawodowy znawca prawa Bożego. Powstał i zapytał Jezusa: „Jak mogę dostąpić życia wiecznego?” A co zrobił Jezus? Podał mu prawo. Dlaczego? Bo był pysznym, aroganckim człowiekiem, uważającym się za sprawiedliwego. Mamy więc zawodowego eksperta, znawcę prawa Boga, który kusi Syna Boga. Istota jego pytania zawierała się w tym: jak myślisz, co mamy robić, żeby osiągnąć życie wieczne? I Jezus podał mu prawo. Powiedział: „Co napisano w zakonie? Jak czytasz?” Odpowiedział: „Powinieneś miłować Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej, a bliźniego swego, jak siebie samego”. A Jezus odparł: „Czyń to, a będziesz żył.” I wtedy Pismo mówi, że ten człowiek, chcąc się usprawiedliwić, rzekł do Jezusa: A kto jest bliźnim moim? Przekład Living Bible wyraźniej uwypukla efekt działania prawa na tym człowieku. Mówi nam: „Człowiek chciał usprawiedliwić swój brak miłości do niektórych rodzajów ludzi, zapytał więc: Których bliźnich”. Nie miał nic przeciwko Żydom, ale nie lubił Samarytan. Jezus opowiedział mu więc historię o kimś, kogo nazywamy „Dobry Samarytanin”, który wcale nie był „dobry”. Miłując swojego bliźniego tak jak siebie samego po prostu spełnił podstawowe wymagania Bożego prawa. A skutkiem tej esencji prawa, ducha prawa (tego, o co naprawdę chodziło w prawie) usta tego człowieka zostały zamknięte. Widzicie, nie miłował swego bliźniego do tego stopnia. Prawo zostało nadane, żeby zamknąć usta wszystkich i żeby cały świat był winny wobec Boga.
Podobnie w Łukasza 18,18 pewien młody dostojnik przyszedł do Jezusa. Powiedział: Co mam robić, żeby mieć życie wieczne? Zobaczcie: jak większość z nas by zareagowała, gdyby ktoś przyszedł i zapytał „Jak mogę zdobyć życie wieczne?” Powiedzielibyśmy: „Odmów tą modlitwę, i to szybko, zanim się rozmyślisz”. Ale co zrobił Jezus z tym potencjalnym chętnym do nawrócenia? Wskazał mu na Prawo. Podał mu pięć poziomych przykazań, przykazań jak postępować wobec swoich bliźnich. A gdy on powiedział, że tych wszystkich przestrzegał od swojej młodości, Jezus odparł: „Jeszcze jednego ci brak”. I użył istoty pierwszego z dziesięciu przykazań: „Jam jest Pan, Bóg twój… Nie będziesz miał innych bogów obok mnie.” (2 Mojżeszowa 20,2-3). Pokazał temu człowiekowi, że jego bogiem były pieniądze, a „nie możecie Bogu służyć i mamonie” (Mateusza 6,24). Prawo dla wyniosłych.
Następnie widzimy łaskę okazaną pokornemu na przykładzie Nikodema (Jana 3). Nikodem był przywódcą żydowskim. Był nauczycielem w Izraelu. Był dobrze obeznany z wersetami Bożego prawa. Był pokornego serca; przyszedł do Jezusa i uznał boskość Syna Bożego. Przywódca w Izraelu? „Wiemy, że przyszedłeś od Boga jako nauczyciel; nikt bowiem takich cudów czynić by nie mógł, jakie Ty czynisz, jeśliby Bóg z nim nie był.” Jezus przedstawił szczeremu poszukiwaczowi prawdy, który miał pokorne serce i poznanie grzechów dzięki zakonowi, dobrą nowinę o zapłaconej karze i tę prawdę, że „tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny.” I dla Nikodema nie było to głupstwem, ale „mocą Bożą ku zbawieniu”.
Podobnie było w przypadku Natanaela (Jana 1,43-51). Natanael był Izraelitą wychowanym w zakonie, w czynie, a nie tylko w słowach; nie było w nim fałszu; nie było podstępu w jego sercu. Oczywiście, zakon był dla tego pobożnego Żyda przewodnikiem, przyprowadzającym go do Chrystusa.
Podobnie było z Żydami w dniu Pięćdziesiątnicy (Dzieje Apostolskie 2). Byli gorliwymi, pobożnymi Żydami, a zatem jedli, pili i śnili Bożym prawem. Matthew Henry, komentator biblijny, wyjaśnił, że powodem ich zgromadzenia się w dniu Pięćdziesiątnicy było świętowanie nadania Bożego prawa na Górze Synaj. Kiedy Piotr powstał, żeby głosić tym pobożnym Żydom, nie głosił gniewu. Nie; oni wiedzieli, że prawo sprowadza gniew. Nie głosił sprawiedliwości ani sądu. Nie, nie. Powiedział im Dobrą Nowinę o karze, która została zapłacona, a to ukłuło ich serca i zaczęli wołać: „Co mamy czynić, mężowie bracia?” (w. 37). Zakon był przewodnikiem, przyprowadzającym ich do Chrystusa, aby zostali usprawiedliwieni z wiary przez Jego krew. Autor pieśni „Wiele lat błądziłem w świecie sam” powiedział w trzeciej zwrotce (tłumaczenie z oryginału): „Boże Słowo mi odkryło grzechy me, potem drżałem widząc prawo, złamane przeze mnie, wtedy moja winna dusza zwróciła się na Golgotę.”
1 Tymoteusza 1,8 mówi: „Wiemy zaś, że zakon jest dobry, jeżeli ktoś robi z niego właściwy (zgodny z przeznaczeniem) użytek”. Boży zakon jest dobry, jeśli jest używany prawnie do celu, dla którego został przeznaczony. Do czego jest przeznaczony zakon? Następny wiersz wyjaśnia: „zakon nie jest ustanowiony dla sprawiedliwego, lecz dla grzeszników”. Wymienia nawet pewną listę grzeszników – rozpustników, homoseksualistów. Jeśli chcesz przyprowadzić homoseksualistę do Chrystusa, nie kłóć się z nim na temat jego perwersji; jest na ciebie przygotowany z rękawicami bokserskimi. Nie, nie. Podaj mu dziesięć przykazań. Zakon został stworzony dla homoseksualistów. Pokaż mu, że jest zgubiony, niezależnie od jego perwersji.
Jeśli chcesz doprowadzić Żyda do Chrystusa, zrzuć na niego ciężar zakonu; niech to przygotuje jego serce na łaskę, tak jak się to stało w dniu Pięćdziesiątnicy. Jeśli chcesz przyprowadzić muzułmanina do Chrystusa, podaj mu zakon Mojżesza; uważają Mojżesza za proroka. Podaj im zakon Mojżesza i zedrzyj z nich ich poczucie własnej sprawiedliwości a potem przyprowadź do stóp zakrwawionego krzyża. Słyszałem o muzułmaninie, który przeczytał naszą książkę „Najpilniej Strzeżony Sekret Piekła”, a Bóg zbawił go wyłącznie przez czytanie tej książki. Dlaczego? „Bo zakon Pana jest doskonały, nawraca duszę”.
Pomyśl o kobiecie przyłapanej na cudzołóstwie (Jana 8,1-11). Złamanie siódmego przykazania. Prawo żądało jej krwi (3 Mojżeszowa 20,10). Znalazła się między młotem a kowadłem. Nie miała żadnej drogi ucieczki, tylko rzucić się do stóp Syna Bożego po miłosierdzie; i to jest właśnie rola Bożego prawa.
Paweł mówił o zamknięciu pod strażą zakonu (Galacjan 3,23). Zakon potępia. Może powiesz: „Nie możesz potępiać grzeszników”. Bracia; oni już są potępieni. Jana 3,18 mówi: „kto nie wierzy, już został potępiony”. Prawo po prostu pokazuje mu jego prawdziwy stan.
Drogie panie, na pewno zrozumiecie. Twój stół w pokoju gościnnym wymaga odkurzenia. Wycierasz kurz do czysta, nie ma po nim śladu. Wtedy odsuwasz zasłony i wpuszczasz poranne słońce. Co widzisz na stole? Kurz. Co widzisz w powietrzu? Kurz. Czy to światło stworzyło ten kurz? Nie, światło go po prostu ujawniło. A gdy ty i ja poświęcimy czas na odsunięcie zasłon „miejsca najświętszego” i pozwolimy, żeby światło Bożego prawa zaświeciło na serce grzesznika, to jedyne co się może zdarzyć, to to, że ujrzy siebie, jakim jest naprawdę. „Gdyż przykazanie jest pochodnią, a nauka światłem” (Przypowieści Salomona 6,23). To dlatego Paweł powiedział: „przez zakon jest poznanie grzechu” (Rzymian 3,20). To dlatego powiedział: „grzech przez przykazanie okazał ogrom swojej grzeszności” (Rzymian 7,13). Innymi słowy, zakon pokazał mu grzech w prawdziwym świetle.
Normalnie na tym etapie kazania zazwyczaj przechodzę po kolei przez dziesięć przykazań, ale to co teraz zrobię, to pokażę, jak osobiście składam świadectwo, bo myślę, że dla was to będzie korzystniejsze.
Gorąco wierzę w chodzenie śladami Jezusa. Nigdy, przenigdy nie podejdę do kogoś ze słowami: „Jezus cię kocha”. Jest to zupełnie nie biblijne; nie spotkamy takiego precedensu w Piśmie. Nie podejdę do nikogo ze słowami: „Chciałbym porozmawiać z tobą o Jezusie Chrystusie”. Dlaczego? Bo gdybym chciał cię obudzić z głębokiego snu, nie zaświeciłbym ci w oczy reflektorem. To by cię uraziło. Podkręcałbym światło stopniowo, delikatnie. Najpierw sprawy naturalne, potem duchowe. Dlaczego? Bo „człowiek zmysłowy nie przyjmuje tych rzeczy, które są z Ducha Bożego, bo są dlań głupstwem, i nie może ich poznać, gdyż należy je duchowo rozsądzać” (1 Koryntian 2,14).
Precedensem w Biblii na temat osobistego świadectwa jest 4 rozdział Ewangelii Jana. Możemy zobaczyć przykładową rozmowę Jezusa z kobietą przy studni. Rozpoczął od sfery naturalnej, przeszedł do duchowej, doprowadził ją do przekonania, używając siódmego przykazania, a potem objawił Siebie jako Mesjasza. Kiedy więc spotykam kogoś, rozmawiam z nim o pogodzie, o sporcie: niech poczują trochę normalności. Próbuję go poznać; może jakiś żart tu i tam, a potem świadomie przechodzę od spraw naturalnych do duchowych. Robię to za pomocą traktatów ewangelizacyjnych. Mamy 24-25 różnych traktatów; jesteśmy służbą dla ciała Chrystusa. Wydrukowaliśmy miliony, miliony traktatów i nasze traktaty są niezwykłe. Jeśli ich używasz, to musisz mieć ich ze sobą stos, bo ludzie gonią za tobą i proszą o więcej. Podam wam przykład. To jest nasz traktat z iluzją optyczną. Które jest większe, jak sami widzicie? Czy różowy nie wygląda na większy? A teraz widzicie? Dla tych, którzy słuchają tego z taśmy: one są takie same, to tylko złudzenie optyczne. Mówię: „Tak naprawdę to jest traktat z ewangelią, opis jest z tyłu… jak można być zbawionym.” Mówię: „Możesz to zatrzymać”. On na to: „Hej, wielkie dzięki! To jest bardzo porządne. Łał!”
„Mam jeszcze jeden prezent dla ciebie”. I z kieszeni wyciągam prasowanego centa, na którym jest Dziesięć Przykazań. Mamy maszynkę, która to robi. Kupujemy nowy bilon w banku; ładne, złociste centy, wrzucamy je do maszynki i ta je tłoczy (może to zrobić z twoimi paznokciami, jak przytrzymasz rękę). Wytłacza na nich Dziesięć Przykazań. To jest legalne; jest traktowane jako sztuka. To nie bezcześci centa. Mówię więc: „Oto prezent”. A on na to: „Co to jest???” „To jest cent, na którym jest dziesięć przykazań; zrobiłem to zębami. Do ‘I’ można użyć kłów, ale ‘E’ jest naprawdę bardzo trudno.”
Teraz, w ten sposób, poddaję go próbie, czy jest otwarty na sprawy duchowe. Jeśli odpowiada odtrącając „Dziesięć Przykazań: Nie, dziękuję!” – to nie jest otwarty. Jednak najczęstszą reakcją jest: „Dziesięć Przykazań… Dziękuję, doceniam to.” Wtedy mówię: „O, czy sądzisz, że przestrzegasz Dziesięciu Przykazań?”. On na to: „O tak, raczej tak”. Wtedy mówię: „Przejdźmy przez nie. Czy skłamałeś kiedykolwiek?” On odpowiada: „Tak, tak, raz czy dwa”. Wtedy mówię: „Kim się przez to stałeś?” Odpowiada: „Grzesznikiem”. Ja wtedy: „Nie, nie, konkretnie. Kim się przez to stałeś?” On na to: „No wiesz, nie jestem przecież kłamcą”. Wtedy pytam: „Ile kłamstw musisz więc powiedzieć, żeby stać się kłamcą? Dziesięć… a wtedy dzwoni dzwonek na czole? Czy to nieprawda, że jeśli powiesz jedno kłamstwo, stajesz się kłamcą?” Wtedy mówi: „Tak, chyba masz rację.” Mówię dalej: „Czy ukradłeś coś kiedyś?” Odpowiada: „Nie.” Ja na to: „Czekaj, czekaj, dopiero co się przyznałeś, że jesteś kłamcą. Czy kiedykolwiek coś ukradłeś, nawet jeśli to było coś małego?” i on mówi „Tak”. Pytam: „Kim się przez to stałeś?” Odpowiada: „Złodziejem.” Ja dalej: „Jezus powiedział, że jeśli patrzysz na kobietę i pożądasz jej, już popełniłeś z nią cudzołóstwo w swoim sercu. (Mateusza 5,28). Czy zrobiłeś to kiedyś?” On mówi: „Tak, wiele razy.” „Zatem sam się przyznałeś, że jesteś kłamcą, złodziejem, cudzołożnikiem w sercu, i musisz stanąć przed Bogiem w dzień sądu; a przejrzeliśmy dopiero trzy przykazania z dziesięciu. Jeszcze siedem ma swoje działa wycelowane w ciebie. Czy nadużywałeś kiedyś imienia Bożego?” „Tak… próbowałem przestać”. „Czy wiesz, co robisz? Zamiast używać popularnych, wulgarnych określeń do wyrażenia wstrętu czy obrzydzenia, używasz Bożego imienia. To się nazywa bluźnierstwem; a Biblia mówi, że ‘z każdego nieużytecznego słowa, które ludzie wyrzekną, zdadzą sprawę w dzień sądu’ (Mateusza 12,36). ‘Pan nie zostawi bez kary tego, który nadużywa imienia jego’ (2 Mojżeszowa 20,7). Biblia mówi, że jeśli nienawidzisz kogoś, to stajesz się zabójcą (1 Jana 3,15).”
To, co jest takie wspaniałe z Bożym prawem, to fakt, że Bóg wpisał je w nasze serca. Rzymian 2,15 mówi: „Dowodzą też oni, że treść zakonu jest zapisana w ich sercach; wszak świadczy o tym sumienie ich”. Sumienie (po łacinie conscientia) to wewnętrzna wiedza, odczucie pozwalające odróżniać dobro od zła. Gdy człowiek kłamie, pożąda, popełnia rozwiązłość, bluźni, popełnia cudzołóstwo, robi to za wiedzą, że jest to złe. Bóg dał światło wszystkim ludziom. Duch Święty przekonuje ich o grzechu, sprawiedliwości i sądzie (Jana 16,8). Grzech jest przestępstwem zakonu (1 Jana 3,4); sprawiedliwość pochodzi z zakonu (Rzymian 10,5; Filipian 3,9); sąd dokonuje się w oparciu o zakon. Sumienie oskarża go – dzieło prawa wypisanego na jego sercu (Rzymian 2,15) – i prawo potępia go.
Mówię więc: „Jeśli więc Bóg osądzi cię według tego standardu w dzień sądu, zostaniesz uznany na niewinnego czy za winnego?” Odpowiada: „Za winnego”. Pytam wtedy: „Więc jak sądzisz, pójdziesz do nieba czy do piekła?” Najczęstszą odpowiedzią jest: do nieba. Oto skutek współczesnej ewangelizacji… Mówię: „Dlaczego tak to odczuwasz? Czy dlatego, że sądzisz, że Bóg jest dobry i przymknie oko na twoje grzechy?” On mówi: „Tak, o to chodzi. Bóg pominie moje grzechy.” „Dobrze, spróbujmy tak w sądzie. Popełniłeś gwałt, morderstwo, byłeś dealerem narkotyków – bardzo poważne przestępstwa. Sędzia mówi: ‘Jesteś winien. Wszystkie dowody na to wskazują. Czy chcesz coś powiedzieć, zanim wydam wyrok?’ A ty mówisz: ‘Tak, wysoki sądzie. Chcę powiedzieć, że wierzę, że jest pan dobrym człowiekiem i odpuści pan moje przestępstwa.’ Sędzia prawdopodobnie powie: ‘Masz rację w jednej kwestii. Jestem dobrym człowiekiem i z powodu mojej dobroci, muszę dopilnować, żeby sprawiedliwości stało się zadość. Z powodu mojej dobroci, muszę cię ukarać’.” I dokładnie ta kwestia, na jaką grzesznicy liczą, że uratuje ich w czasie sądu, dobroć Boga, spowoduje, że zostaną potępieni. Ponieważ Bóg jest dobry, to ze swej natury musi ukarać morderców, gwałcicieli, złodziei, kłamców, cudzołożników i bluźnierców. Bóg ukarze grzech wszędzie, gdzie go znajdzie.
Z taką wiedzą, zaczyna rozumieć. Ma jasność w tym, że jego grzech jest przede wszystkim pionowy – że „zgrzeszył przeciwko niebu” (Łukasza 15,21). Złamał Boże prawo i rozgniewał tym Boga, i gniew Boga ciąży na nim (Jana 3,36). Teraz zaczyna dostrzegać, że został zważony na wadze wiecznej sprawiedliwości i znaleziony lekkim (Daniela 5,27). Rozumie teraz potrzebę ofiary. „Chrystus wykupił nas od przekleństwa zakonu, stawszy się za nas przekleństwem” (Galacjan 3,13). „Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł” (Rzymian 5,8). Myśmy złamali prawo, on zapłacił karę. To jest takie proste. I jeśli mężczyzna się upamięta, jeśli kobieta się upamięta i złożą swoją wiarę w Jezusie, Bóg umorzy ich grzechy i w dzień sądu, gdy ich sprawa stanie przed sędzią, będzie mógł powiedzieć: „Twoja sprawa jest odwołana z powodu braku dowodów.” „Chrystus wykupił nas od przekleństwa zakonu, stawszy się za nas przekleństwem”. Doświadczając upamiętania się przed Bogiem i wiary w Pana naszego Jezusa (Dzieje Apostolskie 20,21), przykłada swoją rękę do pługa i nie patrzy wstecz, bo nadaje się do królestwa (Łukasza 9,62). Słowo „nadaje się” oznacza, że jest „gotowy do użycia”. Gleba jego serca została przeorana, aby mógł przyjąć wszczepione słowo, które może zbawić jego duszę (Jakuba 1,21).
Nie mam teraz czasu, żeby dzielić się z wami tymi cytatami, ale są w naszej literaturze. Jestem pewien, że rozpoznacie te nazwiska. John Wycliffe, tłumacz Biblii, powiedział: „Najwyższa służba, jaką człowiek może otrzymać na ziemi, to zwiastowanie prawa Bożego”. Dlaczego? Bo pociągnie grzeszników do wiary w Zbawiciela, do życia wiecznego. Marcin Luter powiedział: „Pierwszym obowiązkiem ewangelisty jest ogłaszanie prawa Bożego i pokazanie natury grzechu.” Faktycznie, jak się czyta te cytaty, widać tak głębokie przekonanie tych ludzi, że możesz poczuć, jak zaciskają zęby. Mówią coś takiego: „Jeśli nie będziesz używał prawa podczas zwiastowania Ewangelii, napełnisz kościół fałszywymi nawróceniami”. To skalista gleba, która przyjmuje słowo z radością.
Posłuchaj, co powiedział Marcin Luter: „Szatan, bóg wszelkich podziałów, wzbudza codziennie nowe sekty. Najnowsza, której powstania nigdy w życiu bym się nie spodziewał, ani nie podejrzewał, to sekta, która uczy, że ludzi nie powinno się straszyć prawem, tylko delikatnie napominać, zwiastując łaskę Chrystusa.” Co mówi Luter? Mówi nam: „Słuchajcie, koledzy. Właśnie powstała demoniczna, szatańska sekta. Nigdy w życiu bym nie uwierzył, że do tego dojdzie. Szatan wzbudził taką sektę, która naucza, że nie powinno się ludzi straszyć prawem, tylko delikatnie napomnieć zwiastowaniem łaski Chrystusa” – co doskonale podsumowuje większość naszej ewangelizacji.
John Wesley powiedział do przyjaciela, w liście do młodego ewangelisty: „Głoś 90% zakonu i 10% łaski”. Powiesz pewnie: „90% zakonu i 10% łaski? To bardzo przytłaczające. Nie mogłoby być 50-50?” Pomyśl o tym w taki sposób: Jestem lekarzem, a ty pacjentem. Chorujesz na śmiertelną chorobę. Mam lekarstwo, ale konieczne jest absolutne podporządkowanie się temu leczeniu; jeśli nie będziesz w 100% przestrzegał zasad przyjmowania, nie zadziała. Jak mam to załatwić? Najprawdopodobniej tak.
„Podejdź tutaj. Usiądź. Mam dla ciebie bardzo poważną wiadomość: cierpisz na śmiertelną chorobę.” Widzę, że zaczynasz drżeć. Myślę sobie: „Dobrze, zaczyna widzieć powagę sytuacji.” Pokazuję wyniki, demonstruję klisze z prześwietlenia. Pokazuję, jak trucizna przesącza się przez twój organizm. Mówię ci przez 10 minut o tej okropnej chorobie. Jak myślisz, jak długo muszę mówić na temat lekarstwa? Całkiem niedługo. Gdy siedzisz tam drżąc, po dziesięciu minutach, mówię: „A teraz tak przy okazji: oto lekarstwo”. Chwytasz je i połykasz. Twoja wiedza na temat choroby i jej straszliwych konsekwencji wywołała w tobie pragnienie lekarstwa.
Zanim zostałem chrześcijaninem, miałem takie samo pragnienie sprawiedliwości, jak czteroletni chłopak ma do słowa KĄPIEL. Po co mi to? A jednak Pan Jezus powiedział: „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości”. Jak wielu niechrześcijan znasz, którzy łakną i pragną sprawiedliwości? Biblia mówi: „Nie masz, kto by szukał Boga” (Rzymian 3,11). Mówi też, że ludzie umiłowali ciemność, znienawidzili światłości; nie zbliżają się do światła, żeby nie ujawniono ich uczynków (Jana 3,19-20). Jedyna rzecz, którą piją, to piją nieprawość jak wodę (Joba 15,16). Tego wieczora, gdy zostałem skonfrontowany z duchową naturą Bożego prawa i zrozumiałem, że Bóg wymaga prawdy w głębi naszej duszy (Psalm 51,8), że On widzi moje życie wewnętrzne, moje myśli; pożądanie uważa za cudzołóstwo, a nienawiść za morderstwo, zacząłem mówić: „Widzę, że jestem potępiony. Co muszę zrobić, żeby być w porządku?” Zacząłem pragnąć sprawiedliwości. Prawo nasypało soli na mój język. Było przewodnikiem, który miał mnie przyprowadzić do Chrystusa.
Charles Spurgeon powiedział: „Nigdy nie przyjmą łaski, dopóki nie zaczną drżeć przed sprawiedliwym i świętym prawem.” D.L. Moody, John Bunyan, John Newton, który napisał pieśń „Cudowna Boża łaska” (a jeśli ktoś naprawdę przeżył, co to jest łaska, to był to John Newton) i powiedział, że „prawidłowe zrozumienie harmonii pomiędzy prawem i łaską to zachowanie siebie od uwikłania przez błędy z prawej i lewej strony”. A Charles Finney powiedział, że „Prawo musi zawsze przygotować drogę dla Ewangelii”. Dodał: „Przeoczenie tego w nauczaniu ludzi prawie na pewno wywoła fałszywą nadzieję, wprowadzi fałszywe standardy chrześcijańskiego doświadczenia i napełni kościół fałszywymi nawróceniami”.
Bracia święci; pierwsza rzecz, jaką mi powiedział David Wilkerson, gdy zadzwonił do mnie z samochodu, to: „Myślałem, że jestem jedynym, który nie wierzy w pracę po-ewangelizacyjną” (follow-up – przyp. tłum. – w języku polskim nie ma dobrego odpowiednika, autor wyjaśnia w dalszej części, o co mu chodzi). Tak, wierzę w karmienie nowo nawróconych; wierzę w pielęgnowanie ich. Wierzę w wychowywanie ucznia – jest to biblijne i konieczne. Nie wierzę jednak w pracę po-ewangelizacyjną z nim. Nie ma czegoś takiego w Piśmie. Etiopski eunuch został bez follow-up. Jak mógł on przetrwać? Jedyne, co miał, to Bóg i Pismo Święte. Widzicie, follow-up… wyjaśnię dla tych z was, którzy tego nie znają. Follow-up ma miejsce wtedy, gdy zdobyliśmy „decyzje”, czy to przez kampanie ewangelizacyjne, czy poprzez lokalny zbór, i zabieramy pracowników z pola żniwa, których i tak jest niewielu, i dajemy im to zniechęcające zadanie biegania za tymi „decyzjami”, żeby na pewno ci ludzie chodzili z Bogiem. Czym to jest naprawdę? Jest to smutne przyznanie się do tego, ile mamy zaufania do mocy naszego poselstwa i do zachowującej mocy Boga. Jeśli Bóg ich zbawił, to On ich utrzyma. Jeśli narodzili się z Boga, to nigdy nie umrą. Jeśli On rozpoczął w nich dobre dzieło, będzie je też pełnił aż do dnia Chrystusa Jezusa (Filipian 1,6); jeśli On jest sprawcą ich wiary, będzie też jej dokończycielem (Hebrajczyków 12,2). On może zbawić na zawsze tych, którzy przez niego przystępują do Boga (Hebrajczyków 7,25). On może ustrzec ich od upadku i przedstawić ich nieskalanych z wielką radością przed obliczem swojej chwały (Judy 24). Jezus powiedział: „Nikt nie może wydrzeć was z ręki mojego Ojca” (Jana 10,29).
Bracia! Problem w tym, że Łazarz jest od czterech dni martwy (Jana 11). Możemy wejść do grobu, możemy go wyciągnąć, możemy go podeprzeć, możemy otworzyć jego oczy, ale „on cuchnie” (Jana 11,39). Musi usłyszeć głos Syna Bożego. A grzesznik jest „od czterech dni martwy” w swoich grzechach. Możemy mu kazać: „Odmów tę modlitwę”. Jednak on nadal potrzebuje usłyszeć głos Syna Bożego, albo nie będzie w nim życia; a tym co nakłania ucho grzesznika do słuchania głosu Syna Bożego, jest prawo. Jest to przewodnik, który ma przyprowadzić go do Chrystusa, żeby mógł zostać usprawiedliwiony przez wiarę (Galacjan 3,24). Święci, prawo działa; nawraca duszę (Psalm 19,7). Czyni człowieka nowym stworzeniem w Chrystusie. Stare rzeczy przemijają, wszystko staje się nowe (2 Koryntian 5,17). Znajdź więc grzesznika i wypróbuj to na nim. Jednak, gdy będziesz to robić, pamiętaj o tej anegdocie.
Siedzisz sobie w samolocie, popijasz kawę, gryziesz ciasteczko, oglądasz film. Jest to miły, bardzo przyjemny lot. Nagle słyszysz: „Uwaga, tu mówi główny pilot. Mam ogłoszenie. Ponieważ ogon samolotu właśnie odpadł, rozbijemy się. Spadniemy z ośmiu kilometrów. Pod waszymi fotelami są spadochrony; będzie nam miło, jeśli je założycie. Dziękuję za uwagę i za podróż naszymi liniami lotniczymi.” Mówisz sobie: „Co!? Osiem kilometrów!? Lepiej założę ten spadochron!” Oglądasz się na boki: koleś obok ciebie je ciasteczko, pije kawę i ogląda film. Mówisz mu: „Przepraszam, słyszałeś co powiedział pilot? Załóż spadochron.” Odwraca się do ciebie i mówi: „O, nie wydaje mi się, żeby pilotowi o to chodziło. Poza tym jest mi tu całkiem dobrze.” Nie zwracaj się do niego ze szczerą gorliwością i słowami: „Proszę, załóż ten spadochron. To będzie lepsze niż ten film.” Nie, to nie ma sensu. Jeśli mu powiesz, że spadochron usprawni mu lot, założy go ze złych motywów. Jeśli chcesz, żeby go założył i nie zdejmował, to powiedz mu o skoku. Powiedz mu: „Dobrze, nie musisz słuchać pilota, jeśli chcesz. Skacz bez spadochronu… PLASK!” On na to: „Przepraszam, powtórz, o co chodzi”. „Powiedziałem, że jeśli wyskoczysz bez spadochronu, prawo grawitacji! Łuuup o ziemię”. „A, o to chodzi! Teraz rozumiem, co mówisz. Wielkie dzięki!” Jeśli ten człowiek będzie świadomy, że czeka go wyjście przez drzwi i zetknięcie się z konsekwencjami złamania prawa grawitacji, nie ma takiej siły, która by mu zerwała spadochron z jego pleców, bo od tego zależy samo jego życie.
Jeśli się rozejrzysz, to odkryjesz, że wielu pasażerów cieszy się lotem. Przez jakiś czas radują się przyjemnościami grzechu. Wstań i powiedz: „Przepraszam, czy słyszałeś rozkaz od Kapitana naszego zbawienia (Hebrajczyków 2,10): ‘Ubierzcie się w Pana Jezusa Chrystusa’ (Rzymian 13,14)?”. On zwraca się do ciebie i mówi: „O, nie wydaje mi się, żeby Bóg naprawdę miał taki zamiar. Bóg jest miłością. Poza tym, dobrze mi tak jak jest, dzięki”. Nie zwracaj się do niego w szczerej gorliwości pozbawionej poznania: „Proszę, ubierz na siebie Pana Jezusa Chrystusa. On da ci miłość, radość, pokój, spełnienie i trwałe szczęście. Masz w swoim sercu dziurę o kształcie Boga i tylko Bóg może ją wypełnić. Jeśli masz problemy z małżeństwem, narkotykami, alkoholem, po prostu oddaj swoje serce Jezusowi.” Nie! Dajesz mu niewłaściwą motywację do jego zobowiązania. Zamiast tego, powiedz: „O, Boże, dodaj mi odwagi!” i powiedz mu o skoku. Po prostu powiedz: „Postanowione jest człowiekowi, że kiedyś umrze. Jeśli umrzesz w swoich grzechach, Bóg będzie zmuszony okazać sprawiedliwość i Jego sąd będzie bardzo dokładny. Z każdego złego słowa, które człowiek powie, zda sprawę w dniu sądu; jeśli pożądałeś, popełniłeś cudzołóstwo. Jeśli kogoś nienawidziłeś, popełniłeś morderstwo. A Jezus ostrzegł, że sprawiedliwość będzie bardzo skrupulatna, pięść wiecznego gniewu spadnie na ciebie i [BUCH] zetrze cię na proszek. Niech ci Bóg błogosławi.” Uwaga: nie mówię tutaj o kazaniach ognia piekielnego. Kazania o ogniu piekielnym wydają nawróconych pełnych trwogi, podczas gdy użycie Bożego prawa wydaje nawróconych pełnych łez. Skąd się to bierze? Ten pierwszy chce uciec przed ogniem piekielnym. Jednak w swoim sercu myśli, że Bóg jest surowy i niesprawiedliwy, bo nie użyto prawa, żeby mu pokazać niesamowicie „grzeszną” naturę grzechu. Nie uważa, żeby zasługiwał na znalezienie się w piekle, dlatego nie rozumie miłosierdzia ani łaski; na skutek tego brak mu wdzięczności dla Boga za Jego miłosierdzie. Wdzięczność jest najważniejszą motywacją do ewangelizacji. W sercu fałszywego wyznawcy nie ma gorliwości do ewangelizacji. Ten drugi dochodzi do świadomości, że zgrzeszył przeciwko niebu. Wie, że Boże oko jest na każdym miejscu, widzi każde dobro i zło i że Bóg widzi poprzez ciemność, tak jakby była czystym światłem. Zobaczył swoje wewnętrzne życie, swoje myśli. Jeśli Bóg w swojej świętości w dzień gniewu ujawniłby wszystkie ukryte myśli jego serca, wszystkie uczynki popełnione w ciemności, gdyby ujawnił wszystkie dowody jego winy, Bóg mógłby podnieść go jako coś nieczystego i wrzucić do piekła i zrobiłby to, co sprawiedliwe. Jednak zamiast okazać mu sprawiedliwość, Bóg okazuje mu miłosierdzie. Okazał mu swoją miłość w tym, że gdy był jeszcze grzesznikiem, Chrystus zmarł za niego. Upada na kolana przed zakrwawionym krzyżem i mówi: „O, Boże, jeśli Ty to zrobiłeś dla mnie, to ja zrobię dla Ciebie wszystko. Raduję się spełnianiem Twojej woli, o mój Boże. Twoje prawo jest wypisane na moim sercu.” I tak jak tamten człowiek, który wyszedł przez drzwi i stanął przed konsekwencjami złamania prawa grawitacji i za nic nie zdjąłby spadochronu, bo jego życie zależy od tego, tak ten, kto przychodzi do Zbawiciela, wiedząc, że musi stanąć przed świętym Bogiem w dzień gniewu, nigdy nie porzuci sprawiedliwości Bożej w Chrystusie, bo jego życie wieczne zależy od tego.
Teraz spróbuję streścić to nauczanie, bo zbliżamy się do końca. Niedawno byłem w sklepie i właściciel sklepu obsługiwał klienta i nadużywał imienia Boga w bluźnierstwie. Gdyby ktoś użył imienia mojej żony jako przekleństwa, byłbym bardzo zgorszony. Ten człowiek używał jako przekleństwa imienia Boga; tego Boga, który dał mu życie, oczy, zdolność myślenia, dzieci, jedzenie, każdą przyjemność, jaką kiedykolwiek miał, wszystko to otrzymał z Bożej dobroci, i on używał imienia Boga jako przekleństwa. Z oburzeniem nachyliłem się pomiędzy niego i klienta i zapytałem: „Przepraszam, czy to zgromadzenie religijne?” Sprzedawca odpowiedział: „Co? Do D-I-A-B-Ł-A, nie!” „A jednak, bo teraz na odmianę mówi pan o diable. Proszę wziąć jedną z moich książek.” Poszedłem do samochodu i przyniosłem książkę, którą napisałem, pod tytułem „Bóg nie wierzy w ateistów: Dowód, że ateiści nie istnieją”. Jest to książka, która używa logiki, humoru, rozumu i racjonalizmu, żeby dowieść istnienia Boga (co można zrobić w dwie minuty bez użycia wiary). Jest to bardzo prosta rzecz, żeby móc ostatecznie i absolutnie dowieść istnienia Boga; dowodzi również, że ateista nie istnieje. Zobaczcie naszą nalepkę na zderzaki: „1 kwietnia – Narodowy Dzień Ateisty” (w krajach anglojęzycznych nazywany Dniem Głupców – przyp. tłum.). Dałem mu więc tę książkę, a dwa miesiące potem dałem mu kolejną, którą napisałem, pod tytułem „Moi przyjaciele umierają!” Jest to prawdziwa i wciągająca opowieść o usługiwaniu Ewangelią w najbardziej morderczej części Los Angeles; książka ta również używa humoru w swojej prezentacji. Dałem mu te książki i zadzwonił do mnie i powiedział, co się stało. Powiedział, że jego żona patrzy na niego z odrazą, bo oto on sobie czyta książkę „Moi przyjaciele umierają!” i śmieje się co dwie minuty. Kiedyś sprzątał pokój i podniósł książkę „Bóg nie wierzy w ateistów”. Powiedział: „Aha”, otworzył i przeczytał pierwszą stronę. A potem przeczytał wszystko, całe 260 stron. Powiedział: „To było dziwne, bo nie cierpię czytania.” Potem przeczytał „Moi przyjaciele umierają!”, oddał swoje życie Chrystusowi, kupił sobie Biblię, przyszedł do mnie, przywitał się: Cześć! i powiedział po dwóch dniach bycia chrześcijaninem, że doszedł w Biblii do „Trzeciej Mojszowej”. Domyślam się, że potem przeczytał „Palmy”, a potem przeszedł do Jana. Jednak do dnia swojego nawrócenia, człowiek ten praktykował czary… „Zakon Pana jest doskonały, nawraca duszę”.
I stało się tak, jakby Bóg spojrzał na mnie po latach ewangelizowania pod gołym niebem, gdy walczyłem z nieprzyjacielem za pomocą miotełki współczesnej ewangelizacji, i tak jakby Bóg powiedział: „Co robisz? Mój oręż nie jest cielesny, lecz ma moc burzenia warowni (2 Koryntian 10,4). Oto dziesięć wielkich armat.” I gdy zaciągnąłem do służby armaty Bożego prawa, grzesznicy już nie szydzili i się nie wyśmiewali. Nie! Ich twarze bladły; podnosili ręce do góry i mówili: „Poddaję się! Wszystko oddaję Jezusowi!” (Słowa zaczerpnięte z pieśni „Wszystko tobie dziś oddaję – Śpiewnik Pielgrzyma nr 220” – przyp. tłum.). Przeszli na zwycięską stronę i nigdy nie zdezerterują. Tacy nawróceni zdobywają dusze a nie zagrzewają ławki, stają się pracownikami, a nie obibokami, aktywami, a nie pasywami w lokalnym kościele.
A teraz, święci, podnieście wszyscy swoje głowy, otwórzcie oczy, bez muzyki w tle, stawiam wyzwanie co do ważności waszego zbawienia. Współczesna ewangelizacja mówi: „Nigdy nie poddawaj w wątpliwość swojego zbawienia”. Biblia mówi dokładnie na odwrót: „Poddawajcie samych siebie próbie, czy trwacie w wierze” (2 Koryntian 13,5). Lepiej teraz niż w dniu sądu. Biblia mówi, żeby „swoje powołanie i wybranie umocnić” (2 Piotra 1,10), a niektórzy z was wiedzą, że coś jest kompletnie nie tak w waszym chrześcijańskim chodzeniu. Tracisz swój pokój i radość, gdy w locie pojawią się turbulencje. Brak ci gorliwości w ewangelizowaniu. Nigdy nie upadłeś na twarz przed Wszechmocnym Bogiem, żeby powiedzieć: „Zgrzeszyłem przeciwko Tobie, o Boże! Okaż mi miłosierdzie!” Nigdy nie przyszedłeś do Jezusa i Jego krwi po oczyszczenie, w desperacji wołając: „Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu!” Brak ci wdzięczności; brak gorliwości dla zgubionych. Nie możesz powiedzieć, że palisz się dla Boga; w rzeczywistości grozi ci to, że będziesz jednym z tych „letnich”, których Chrystus wypluje ze swych ust w dniu sądu (Objawienie 3,16), gdy tłumy będą wołać do Jezusa „Panie, Panie”. A On odpowie: „Nigdy was nie znałem. Idźcie precz ode mnie wy, którzy czynicie bezprawie (Mateusza 7,22-23)”. Nie masz względu na Boże prawo. Biblia mówi: „Niech odstąpi od niesprawiedliwości każdy, kto wzywa imienia Pańskiego” (2 Tymoteusza 2,19). Dzisiaj musisz sprawdzić motywację twego oddania Chrystusowi. Przyjacielu, nie daj się powstrzymać własnej dumie. Chciałbym się modlić o ciebie. Ja zostanę tutaj, ty zostań na swoim miejscu. Jeśli chcesz, żeby cię objęła ta modlitwa, to prosiłbym o podniesienie swojej ręki, ale pamiętaj: jeśli powiesz sobie: „Dobrze, powinienem podnieść rękę, ale co pomyślą ludzie?” – to to jest właśnie pycha. Wolisz chwałę ludzką bardziej niż chwałę Bożą (Jana 12,43). Każdy, kto jest pyszny, jest ohydą dla Pana (Przypowieści Salomona 16,5). Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. Ukórzcie się więc pod mocną rękę Bożą, aby was wywyższył czasu swego (1 Piotra 5,5-6). Nazwij to zobowiązaniem czy odświeżeniem zobowiązania. Jakkolwiek to nazwiesz, upewnij się o swoim powołaniu i wybraniu.
To kazanie zostało wygłoszone po raz pierwszy w sierpniu 1982. Nie jest zastrzeżone prawami autorskimi i pozwala się na jego powielanie.
www.LivingWaters.com – Living Waters Publications, P.O. Box 1172, Bellflower, CA 90706 – Order line: 1-800-437-1893
Na życzenie możesz otrzymać je w wersji PDF.
Postawa wdzięczności wobec Boga to nasze wewnętrzne nastawienie, nastawienie serca, by zauważać w naszym życiu ciągłe działanie Boga w sprawach wielkich i tych najmniejszych, duchowych i materialnych. To docenianie ponad wszystko zbawienia, jako największego skarbu i największego daru, który Bóg nam dał w Panu Jezusie.
Ta postawa wyzwala w nas ogromną wdzięczność za każdym razem, gdy przypominamy sobie cenę, jaką nasz Pan zapłacił, aby przyprowadzić nas do Boga. To dostrzeganie działania Boga w pięknie kwitnących kwiatów, w cudowności wschodów i zachodów słońca, w falowaniu zboża w łagodnym podmuchu majowego wiatru czy w spadających kolorowych jesiennych liściach. Gdy dostrzegamy te małe cuda, to budzi się w naszych sercach podziw i wdzięczność dla naszego wielkiego Stwórcy. To również dostrzeganie i docenianie codziennego chleba na naszych stołach, dachu nad naszymi głowami, pracy i utrzymania, zdrowia itp. jako wyrazu dobroci, którą Pan nam okazuje każdego dnia. To świadomość, że wszystko, co posiadamy jest Jego darem i z pokorą to przyznajemy. A nawet gdy nadchodzą dni burz i nieszczęść w naszym życiu, to i w takim czasie postawa wdzięczności pomaga nam mieć pewność, że Pan jest z nami, że nigdy nas nie opuści i nie porzuci, że z nami płacze i nam współczuje, że przeprowadzi nas przez te trudne doświadczenia i próby ku naszemu dobru. Takie nastawienie, by dostrzegać i cenić działanie Boga, wzbudza w naszych sercach ustawiczną wdzięczność, która wylewa się z naszych serc jako dziękczynienie. Pamiętajmy, że Pan Jezus, gdy żył na ziemi, docenił wdzięczność okazaną przez grzeszną kobietę, uzdrowionego samarytańskiego trędowatego i innych. Był jednak zawiedziony, gdy dziewięciu trędowatych nie wróciło, by podziękować Mu za uzdrowienie. Dlatego Biblia zachęca nas: „Bądźcie wdzięczni”. Taka postawa nie jest jednak czymś naturalnym w naszym życiu. Musimy starać się, by taką postawę wdzięczności wypracować. Prośmy więc Pana, aby pomógł nam dostrzegać Jego działanie i cenić je, a wtedy, gdy tylko przypomnimy sobie o Bogu, naszym pierwszym odczuciem będzie wdzięczność i potrzeba ustawicznego dziękowania Mu. Wypełnimy wtedy to, co Paweł napisał do Efezjan: „Dziękujcie też zawsze, za wszystko, Bogu i Ojcu w imieniu naszego Pana, Jezusa Chrystusa” (Ef 5,20).
Dlaczego okazywanie wdzięczności ludziom jest takie trudne?
Jako grzeszni ludzie, w dodatku Polacy, mamy skłonność, aby narzekać na swój los. Tak bardzo koncentrujemy się na sobie, swoich krzywdach – realnych lub urojonych – że nie dostrzegamy dobra, które otrzymujemy od innych i przez innych, i tracimy z pola widzenia innych ludzi. Chcemy, by wszystko kręciło się wokół nas w sposób zgodny z naszymi oczekiwaniami i wymaganiami. Widzimy tylko to, co my robimy, a nie cenimy we właściwy sposób tego, co robią inni. Koncentrując się na sobie, nie dostrzegamy, że inni też robią dobre rzeczy, że są używani przez Boga. Taka postawa to grzech niewdzięczności i to właśnie on niszczy dobre relacje między ludźmi.
Zadajmy sobie pytanie: Jak jest ze mną? Czy dostrzegam i cenię to, co inni robią dla mnie, czy jestem im za to wdzięczny, czy okazuję im to? Czy dostrzegam to, co inni robią w zborze, czy cenię to sobie? Czy podziękowałem kiedyś bratu za usługę Słowem Bożym, która mnie pobudziła do lepszego życia, siostrze, że usłużyła sprzątaniem czy przygotowaniem poczęstunku? Czy okazuję swoim sposobem życia wdzięczność mężowi, dzieciom i pozostałym domownikom (to właśnie im najtrudniej okazać wdzięczność, bo żyjemy z nimi na co dzień)? Każdy z nas musi sobie odpowiedzieć na te pytania w swoim sercu. Spójrzmy na Elizeusza – starotestamentowego proroka. Szunamitka wybudowała i umeblowała dla niego mały pokoik, aby mógł odpocząć, gdy będzie tamtędy przechodził. Elizeusz dostrzegł i docenił to, co ta kobieta dla niego zrobiła i w jego sercu zrodziła się chęć, by jej podziękować: wyprosił dla niej u Boga syna. To jest właśnie postawa wdzięczności. Biblia nas zachęca, abyśmy nie myśleli tylko o sobie ale też o innych. Mamy miłować bliźniego jak siebie samego.
Jak zatem zmienić w sobie egocentryczną postawę? Oczywiście odpowiedź jest jedna. Musimy pragnąć tego z całego serca i prosić Boga, aby pomógł nam wypracować postawę wdzięczności wobec ludzi. Gdy będziemy pragnąć i starać się o to, Bóg otworzy nam oczy i zaczniemy dostrzegać innych. Spostrzeżemy, że inni ludzie też są wartościowi, że potrafią robić dobre rzeczy, że możemy się od nich wiele nauczyć i Bóg używa ich tak, jak i nas. Zaczniemy ich doceniać i odczuwać wdzięczność za to, co robią, za to, kim są, a następnym krokiem będzie dziękowanie im za to i dziękowanie Bogu za nich. Bóg otworzy nam oczy i serca na innych.
Musimy nauczyć się też przyjmowania wdzięczności od innych za to, co dobrego robimy. Czasami jesteśmy w tej sprawie obłudni. Gdy nikt nie dostrzeże naszej służby i nam nie podziękuje, czujemy się pominięci i niedowartościowani. A gdy ktoś nam dziękuje, to udajemy, że nam na tym nie zależy. Nie stawiajmy osoby, która chce nam okazać wdzięczność, w niezręcznej sytuacji: przyjmijmy podziękowanie. Apostoł Paweł cieszył się i doceniał dar, jaki dostał od wierzących z Filippi. Chciał, aby Filipianie wiedzieli, że jest im bardzo wdzięczny. Pan Jezus okazał wdzięczność Marii, siostrze Łazarza, za to, że namaściła Jego nogi maścią nardową, docenił to i nie pozwolił, aby robiono jej wyrzuty z tego powodu. Nie bójmy się przyjąć szczerej wdzięczności. Oczywiście nasza służba jest dla Boga i ostatecznie to On nas wynagrodzi. Ale On chce, abyśmy jako ludzie wierzący okazywali wdzięczność innym. Pamiętajmy więc, że ktoś, kto szczerze nam dziękuje, też wykonuje Bożą wolę. Bóg używa tej osoby, aby przez nią nam powiedzieć, że nas docenia. Tak więc przyjmijmy w pokorze tę wdzięczność i podziękujmy za nią. Okazywanie wdzięczności i przyjmowanie wdzięczności zbliża ludzi do siebie.
Skąd jednak możemy wiedzieć, czy ktoś nam szczerze dziękuje? To można rozpoznać: szczera wdzięczność nie żąda odwzajemnienia, nie zniewala nas, docenia tylko to, kim jesteśmy i co robimy.
Łatwo nam doceniać i okazywać wdzięczność temu, kogo lubimy. Trudniej jest widzieć dobro w tym, kto sprawia nam problemy. Ale gdy modlimy się o taką osobę, to Bóg pokazuje nam jej dobre strony, za które możemy być wdzięczne. Będziemy mogli cenić ją za te dobre rzeczy, a nie odrzucać jako kogoś gorszego od nas czy bezwartościowego. Czasami możemy mieć problem z okazywaniem wdzięczności komuś, kogo bardzo ceniliśmy a rozdzieliło nas jakieś nieporozumienie. W takiej sytuacji naszą ludzką tendencją jest, by myśleć o takiej osobie źle, by ją przekreślić i całkowicie wymazać z pamięci. Ale Bóg chce, abyśmy byli wdzięczni, abyśmy nie zapominali o tym, co było dobre. A jeśli problem nas rozdzielił, to mimo wszystko powinniśmy modlić się o tę osobę, błogosławić ją i okazywać wdzięczność za to, co dobrego było w przeszłości.
Tak więc ważne jest samo podziękowanie, ale o wiele ważniejsza jest postawa wdzięczności, postawa serca skierowana na szukanie dobra w drugim wierzącym, na docenianie tego co robi, na zachęcanie go, by robił to dalej. Okazywana wdzięczność i docenienie zachęca do służby. Dlatego niech to będzie twoją służbą, aby dostrzegać, co inni robią dobrego, doceniać to i okazywać wdzięczność, bo Bóg nas zachęca: „Bądźcie wdzięczni”.
E. N.
I zostawiamy sobie furtkę, by móc pozwalać sobie w taki czy inny sposób grzeszyć, mówiąc, że jesteśmy z natury grzesznikami i nie ma mocy, która by to w naszym życiu zmieniła. Nie mówię tu o takich bardzo spektakularnych i widzialnych grzechach, jak alkoholizm, cudzołóstwo, kradzież, morderstwo czy inne tego typu, ale o tych zwykłych codziennych, które niekoniecznie od razu rzucają się w oczy innym wierzącym. Pomyślmy o paru przykładach:
Co zatem nie działa tak jak powinno w naszym chrześcijańskim życiu, skoro tak łatwo i lekko tolerujemy towarzyszący nam grzech?
Po długim rozważaniu wniosek nasuwa się sam: nie traktujemy poważnie świętości Boga. Oczywiście wierzymy głęboko, że gdy narodziliśmy się na nowo z Boga, staliśmy się dziećmi Bożymi, jak to nam obiecuje Ewangelia Jana 1,12: „Tym zaś, którzy go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego”. Wierzymy, że Bóg stał się naszym Ojcem, że dostąpiliśmy usynowienia i nabyliśmy prawa dzieci Bożych. Jest to oczywiście wspaniała, kosztowna prawda i powinniśmy trzymać się jej jak kotwicy dla naszej duszy. Problem jest jednak w tym, że zapominamy, że naszym Ojcem jest święty Bóg. Wierzymy, że Ojciec niebieski bardzo nas kocha. Pozwalamy sobie jedna na myślenie, że w związku z tym, iż adoptował nas na swoje dzieci, to jednocześnie zmienił swoje zdanie na temat grzechu. Wyobrażamy Go sobie i traktujemy jak staruszka, który sam nie ma upodobania w grzechu, ale przez palce patrzy na grzech swoich dzieci. Ale tak nie jest. Bóg jest zawsze święty i jako Ojciec jest Ojcem świętym – tak właśnie nazwał Go Pan Jezus.
Co to znaczy, że Bóg jest święty? Jest On całkowicie doskonały, całkowicie czysty i oddzielony od grzechu. Grzech nie może się znaleźć w Jego obecności. Nie ma w Nim żadnej ciemności. Co więcej, świętość jest cechą, która przenika wszystkie pozostałe cechy Boga: Jego prawość jest święta, Jego mądrość jest święta i w końcu Jego miłość jest święta i to miłość zarówno do całego stworzenia, jak i ta szczególna, do swoich dzieci. Najlepiej i najpełniej świętość Boga widzimy na krzyżu na Golgocie, gdy na Pana Jezusa, świętego Bożego Syna, został złożony grzech wszystkich ludzi – również mój i twój. Wtedy święty Ojciec odwrócił się od Tego, którego kochał najbardziej – od swojego umiłowanego Syna. To właśnie wtedy Pan Jezus zawołał z krzyża do Boga: „Boże mój, Boże mój czemuś mnie opuścił?!”. Dlaczego tak się stało? Bo grzech jest tym, czego Bóg nienawidzi najbardziej, czego w żaden sposób nie może tolerować. Bóg nienawidzi grzechu bardziej niż smutku, choroby, cierpienia, bólu, biedy, wojny, głodu, destrukcji, śmierci, łez, złamanego serca czy piekła. Grzech dla Boga jest tym, czym rak dla matki, której choroba zabiera jej najukochańsze dziecko.
Skoro jednak Bóg tak bardzo nienawidzi grzechu, my także powinniśmy mieć takie samo podejście do grzechu w naszym życiu. Powinniśmy podchodzić do niego jako do czegoś odrażającego, a nie usprawiedliwiać go i pobłażać, bo przecież każdy grzech rani i znieważa naszego Boga – świętego Ojca. Gdy przejmiemy się świętością Boga, to zrodzi się w nas bojaźń w stosunku do Boga.
Zastanówmy się jednak, co to jest bojaźń Boża? To strach czy obawa, by nie przynieść swojemu Bogu i Ojcu wstydu, by Go nie zranić i nie znieważyć.
Gdy w naszym życiu jest taki święty strach, to wpłynie on na nasze postępowanie. Potwierdzają to przykłady biblijne. Dobrze znamy historię Józefa i żony Potyfara. Namawiała ona Józefa, aby stał się jej kochankiem. W sumie nikt z ludzi nie musiał się o tym dowiedzieć. Ale Józef znał Boga i bał się Go, więc odmówił żonie swojego pana, przez co znalazł się niewinnie w więzieniu, gdzie przesiedział kilka lat. Powiedział wtedy tej kobiecie: „Jakże miałbym popełnić tak wielką niegodziwość i zgrzeszyć przeciwko Bogu?” (1 M 39,9).
Inny przykład: król Saul prześladował Dawida. Ścigał go zapamiętale, aby go zabić. Lecz trafiły się dwie okazje, w których to Dawid miał możliwość zabicia Saula, swego prześladowcy. Jego żołnierze namawiali go, aby zabił Saula, wskazując, że będzie to wypełnienie proroctwa i woli Boga, ale Dawid, bojąc się Boga, powiedział, że nie zabije Bożego wybrańca, bo nie wolno mu. Ze względu na bojaźń przed Bogiem nie zabił Saula (1 Sm 26,7-11).
Widzimy więc, że gdy w naszym sercu jest bojaźń Boża, to wpływa ona na nasz sposób postępowania i nasze decyzje.
Życie jednak jest takie, jakie jest i zdarza się nam, że ulegniemy pokusie czy okolicznościom i zgrzeszymy. Co wtedy możemy zrobić? Powinniśmy wtedy zdać sobie sprawę, że zraniliśmy i znieważyliśmy naszego świętego Ojca, wyznać Mu grzech i prosić o oczyszczenie i pomoc, jak zrobił to Dawid, gdy zrozumiał swój grzech z Batszebą. Wołał wtedy do Boga:„Przeciwko Tobie samemu zgrzeszyłem. Oczyść mnie, a stanę się bielszym nad śnieg” (Ps 51,9).
Przejęcie się Bożą świętością obudzi w nas święty strach, aby nie ranić świętego Ojca. I właśnie to może stać się motywacją naszego działania. Gdy studiujemy Biblię, to znamy oczekiwania Boga względem nas. Ale często nie jesteśmy im posłuszni, bo nie mamy głębokiej motywacji do wysiłku, aby w danym zakresie naszego życia okazywać posłuszeństwo.
Jeśli przeżyliśmy świętość Boga i zrodziła się w nas Boża bojaźń, to powstanie w nas nowa motywacja: chcę sprawić Bogu radość moim posłuszeństwem i w ten sposób okazać Mu miłość. Chcę robić to, czego ode mnie oczekuje i starać się nie robić tego, co sprawia Mu przykrość.
Każdy z nas zna swoje słabe strony, które stają się powodem grzechu w naszym życiu. Zasada walki z naszym grzechem jest jednak taka sama.
Na przykład:
To wszystko postaram się robić nie ze względu na męża/żonę, świadectwo czy inne motywacje. Będę to robić ze względu na Pana.
Oczywiście, to tylko kilka przykładów, ale schemat pozostaje ten sam.
Co zatem powinieneś robić, aby mieć taką postawę wobec świętego Ojca niebieskiego?
1. Módl się do Pana: „Daj mi poznać, zrozumieć i przeżyć Twoją świętość, aby móc żyć w bojaźni przed Tobą” i rozmyślaj nad Bożą świętością i nad Słowem, które ją pokazuje (2 M 19; Iz 6; Mt 5-7).
2. Jeśli naprawdę przeżyjesz Bożą świętość i zrodzi ona w tobie świętą bojaźń, to proś Pana: „Pomóż mi zmienić w swoim życiu to, co sprawia Ci przykrość, bo chcę przynosić Ci radość moim życiem”.
Pamiętajmy: „Początkiem mądrości jest bojaźń Pana; wszyscy, którzy ją okazują, są prawdziwie mądrzy” Ps 111,10
E. N.
Wykłady Biblijne które odbyły się 5-6 stycznia 2019.
Temat główny: NASZE ZBAWIENIE I NASZA SŁUŻBA
Na czym polega bojaźń Boża w Kościele? (2019-01-05)
Trzy etapy zbawienia (2019-01-05)
Nadużywanie doktryny o niemożności utraty zbawienia (2019-01-05)
Demokracja czy chrystokracja w zborze? (2019-01-06)
Jak motywować wierzących, aby zbór rósł? (2019-01-06)
Wykłady Biblijne które odbyły się 6-7 stycznia 2018. Temat główny: CO TO SIĘ DZIEJE? Nagranie dostępne tylko za pośrednictwem email. Zapraszam do kontaktu – m.nalewajka-znaczek-bytom.kwch.org (wstaw znaczek @ w odpowiednim miejscu).
Czym jest uwielbienie (2016-01-31)
Czy i jak można utracić zbawienie (2016-01-31)
Mój zbór i ja cz. 1 (2015-04-19)
Mój zbór i ja cz. 2 (2015-04-19)
Rodzina w świetle Biblii (2014-01-05)
Efezjan 1 r. (2013-01-24)
Duch Święty wciąż działa (2012-01-15)
Patrzmy na Jezusa (2009-12-06)